Nad tym, jak wygląda rozmowa z naszym partnerem, zwykle się nie zastanawiamy. Rozmawiamy ze sobą – po prostu. Tymczasem refleksja nad tą kwestią może przynieść naprawdę ciekawe i zaskakujące wnioski.
Większość par – zarówno te, które imion swych się nie boją, jak i te, które stronią od ich używania – lubi podkreślać swoje uczucie w pieszczotliwych zwrotach. Oczywiście nie ma reguły, ale prawdopodobnie najczęściej używanym zdrobnieniem jest klasyczne „kochanie”. Zarówno ono, jak i równie popularne „skarbie”, „słońce”, „słoneczko” – świadomie bądź nie – podkreślają łączące parę uczucie i są sygnałem tego, że druga osoba wiele dla nas znaczy. Do grupy tej zaliczyć można również mniej powszechne „serce”, „serduszko”, „aniołka” czy „dzióbka”.
Sporą grupę pieszczotliwych określeń stanowią te, ze świata zwierząt. Prym wiodą rzecz jasna „kotek”, „misiaczek”, „myszka”, „rybka” i „żabka”. Mniej popularne, ale spotykane, są „gołąbki”, „króliczki” „wróbelki”, „pszczółki”, „tygryski” czy „pieseczki”. Jak łatwo się domyślić wiele z nich, mimo formy męskiej, umownie zarezerwowanych jest dla kobiet.
W grupie określeń zarezerwowanych dla pań spotkać też można sporo kwiatków, od najprostszego „kwiatuszka” poczynając, poprzez „różyczki”, „lilijki”, „dzwoneczki” czy „stokrotki”.
Jedno jest pewne, bez względu na to, czy pieszczotliwych nazw szukać ich będziemy w ogrodzie zoologicznym czy botanicznym, warto je stosować, bo – jak twierdzą psychologowie – wiele mówią o dojrzałości naszego związku i łączących nas relacjach. No cóż, w końcu miłość niejedno ma imię…
A Wy jak mówicie do Swoich ukochanych połówek?
Większość par – zarówno te, które imion swych się nie boją, jak i te, które stronią od ich używania – lubi podkreślać swoje uczucie w pieszczotliwych zwrotach. Oczywiście nie ma reguły, ale prawdopodobnie najczęściej używanym zdrobnieniem jest klasyczne „kochanie”. Zarówno ono, jak i równie popularne „skarbie”, „słońce”, „słoneczko” – świadomie bądź nie – podkreślają łączące parę uczucie i są sygnałem tego, że druga osoba wiele dla nas znaczy. Do grupy tej zaliczyć można również mniej powszechne „serce”, „serduszko”, „aniołka” czy „dzióbka”.
Sporą grupę pieszczotliwych określeń stanowią te, ze świata zwierząt. Prym wiodą rzecz jasna „kotek”, „misiaczek”, „myszka”, „rybka” i „żabka”. Mniej popularne, ale spotykane, są „gołąbki”, „króliczki” „wróbelki”, „pszczółki”, „tygryski” czy „pieseczki”. Jak łatwo się domyślić wiele z nich, mimo formy męskiej, umownie zarezerwowanych jest dla kobiet.
W grupie określeń zarezerwowanych dla pań spotkać też można sporo kwiatków, od najprostszego „kwiatuszka” poczynając, poprzez „różyczki”, „lilijki”, „dzwoneczki” czy „stokrotki”.
Jedno jest pewne, bez względu na to, czy pieszczotliwych nazw szukać ich będziemy w ogrodzie zoologicznym czy botanicznym, warto je stosować, bo – jak twierdzą psychologowie – wiele mówią o dojrzałości naszego związku i łączących nas relacjach. No cóż, w końcu miłość niejedno ma imię…
A Wy jak mówicie do Swoich ukochanych połówek?
Pozdrawiamy
Iz & Red
Arecki ;p
OdpowiedzUsuńbeautiful :)
UsuńIz
Dziubek :) Piekne malenstwa :))) Robaczek aaaaale fajny :)))
OdpowiedzUsuńNo to ciekawie Agnieszka. Ja do mężusia najczęściej mówię MISIU.
UsuńPozdrawiam Iz
Kochanie :) Śliczne breloczki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie :) Bardzo dziękujemy.
UsuńMiłego dnia Iz